|
- Większość moich znajomych niezwykle bawi ta sytuacja. No wiesz... Woda, kąpiel. Zawsze mówią, że to nie pasuje do kota, ale jakoś niespecjalnie się tym przejmuję. Lubię to.
Uśmiechnął się, zerkając mężczyźnie od czasu do czasu w oczy.
Kiedy Dacota się odezwał, kociak natychmiast spalił buraka. Więc naprawdę to zrobił? Myślał, że tylko mu się wydawało, że jego łapki wodzą deliatnie po orientalnym wzorze. Jednak kiedy wyraźnie poczuł ciepłą skórę pod palcami, zorientował się, że widocznie ta pokusa była dla niego za wielka i faktycznie to zrobił.
- Tak, bardzo.
Odpowiedział, licząc na to, że szkarłat na jego twarzy zaraz zniknie. Niestety parująca woda i ciepła temperatura w łazience niezbyt temu sprzyjała. Dodatkowo świadomość, że mężczyzna jest tak blisko wzbudzała w nim uczucia, jakich jeszcze dotąd nie znał.
- To się cieszę, że lubisz. - Poskładał ubranie i położył na pralce, znajdującej się obok wanny. Drgnął lekko gdy palec Kociaka dotknął jego skóry. Obserwował spokojnie ruchy jego dłoni, czasami spoglądając na jego twarz.
- Podoba Ci się? - Machinalnie jego dłonie spoczęły na biodrach Ritsu, przyciągając go bliżej siebie. Rzadko kto widział ten tatuaż w całej okazałości, poza ludźmi z wioski. Tam najczęściej chodził bez koszulki, gdzie każdy dorosły mężczyzna posiadał podobny, jednak nie identyczny. Po przyjeździe do miasta nie mógł już tego robić, nie chodził też często na plaże czy basen, więc malunek zostawał w ukryciu dosyć długo.
- Nawet bardzo romantyczne.
Powiedział, po czym obdarzył mężczyznę słodkim i może nawet nieco dziecięcym uśmiechem.
Gdy weszli do łazienki, rozejrzał się zaciekawiony dookoła. Jak na pomieszczenie w mieszkaniu, które dopiero co zyskało mieszkańca, reprezentowała się bardzo ładnie. Szczególnie przypadła Ritsu do gustu, gdy Dacota porozstawiał wszędzie zapalone świeczki. O tak, i już czuł się jak w domu. Z jedną małą różnicą - teraz nie był sam.
- Zabawne, że o to pytasz...
W tym miejscu kociak cichutko zachichotał.
- ...jestem kotem, ale bardzo lubię kąpiele. W odróżnieniu od moich znajomych.
Chciał dodać coś jeszcze, ale kiedy Dacota ściągnął koszulkę, w Ritsu ktoś nagle wyłączył głośność xD. Nie mógł się powstrzymać i zaczął wodzić palcem wzdłuż wzorków na tatuażu.
- Tak, bo przy blasku świec. To jest romantyczne, prawda? - Podciągnął go lekko by wstał. Wciąż trzymając delikatnie dłoń chłopaka, poszedł w kierunku łazienki. W pomieszczeniu puścił dłoń chłopaka i rozstawił świeczki po kątach by było jaśniej.
- A może Ty nie lubisz wody? Wybacz, zapomniałem Cię spytać o to. - Spojrzał na Ritsu, zaczynając ściągać z siebie koszulkę. Woda już leciała do wanny, więc w łazience szybko zrobiło się ciepło. Po ściągnięciu koszulki, chłopak mógł zobaczyć jego plemienny tatuaż znajdujący się po prawej stronie torsu, który kończył się dopiero za łokciem prawej ręki.
Przysłuchiwał się uważnie, dokładnie rozróżniając każdy dźwięk: szafka, brzdęk talerzy, odgłos kubka stawianego na blacie, szuflada... Kiedy do jego uszu doleciało triumfalne "mam!" nie mógł się nie uśmiechnąć.
Wpatrywał się w blask świecy jak zaczarowany. Ponoć w dawnych czasach koty i świece miały ze sobą coś wspólnego, może jednak jest w tym chociaż odrobina prawdy? Kociak lubił świeczki, ich blask zawsze ogrzewał samotne noce. Tym razem jednak nie jest sam. Jednak wcale tego nie żałował.
- Ro-romantyczną?
Zająkał się lekko, patrząc na niego wielkimi oczami. Owszem, był nieco zdziwiony, jednak po chwili stwierdził, że w sumie wszystko mu jedno. Dlatego też chwycił go za rękę z cichym "dobrze".
Oczywiście Ritsu jako stuprocentowy kociak powinien nienawidzić wody, jednak było wręcz przeciwnie. On od zawsze był jakiś dziwny xD.
- Żyję, więc chyba tak. - Odkrzyknął mu z kuchni. Słychać było szczek otwieranych szafek i ciche mruczenie chłopaka. Brzmiało jak" "gdzie one mogę być...", "świeczuszki chodźcie do mnie....", " wcale nie będę was zapalał, by wreszcie coś zobaczyć i nie uderzyć się kolejny raz...".
- Maaam~! - Zawołał szczęśliwy i zapalił jedną z nich. Z zadowolonym uśmieszkiem, który był oświetlany przez płomień świeczki wrócił do pokoju, tym razem omijając nieszczęsny stolik. Stanął przy kanapie, spoglądając na chłopaka.
- Zanim się położymy, trzeba się umyć. Powinna być ciepła woda, mimo braku prądu. Będziemy mieć romantyczną kąpiel przy świecach Ritsu. - Zaśmiał się ciepło, podając dłoń chłopakowi.
Oczywiście Ritsu jako kociak świetnie widział w ciemności, więc świeczki były mu raczej zbędne, ale brał pod uwagę fakt, że Dacota może nie mieć takich zdolności, dlatego nie miał nic przeciwko. Poza tym naprawdę lubił świeczki (szczególnie takie zapachowe), co dodatkowo ułatwiało całą sprawę. Pokiwał więc główką na znak, że się zgadza.
Kiedy mężczyzna złapał go za biodra, kociaka przeszedł przyjemny dreszcz. Zaraz zaraz... co to było za uczucie? Skąd się w ogóle wzięło? Biedny Ritsu zupełnie nic z tego nie rozumiał i może dlatego brnął dalej w tej zagadkowej gierce. Dobrze, że już nieco się ściemniło. Teraz przynajmniej jego rumieńce na policzkach nie były aż takie widoczne.
Kociak podskoczył gwałtownie, kiedy do jego wrażliwych uszek doleciał krzyk mężczyzny.
- Wszystko w porządku?
Zapytał zaniepokojony, pochylając się do przodu i opierając dłońmi o kanapę, przez co bardziej przypominał kota.
Właściwie dlaczego się tak przejmował tym mężczyzną? Dlaczego się martwił o Dacotę? Pytania ciągną się bez końca, a on miał nadzieję, że jeszcze tej nocy uzyska chociaż jedną odpowiedź.
- O właśnie. Spróbuję znaleźć jakieś świeczki, wtedy będziemy mieć trochę światła. - Złapał Ritsu za biodra i przesadził na kanapę obok siebie.
- Poczekaj tutaj. - Wstał i rozejrzał się po pokoju. Gdzie on mógł mieć te świeczki? "Wypadałoby najpierw sprawdzić szafki w kuchni. " pomyślał i poszedł w wyznaczonym kierunku. Po drodze jak to zawsze bywa, zahaczył stopą stolik i przeklną głośno z bólu.
- Kurwa! - Warknął podnosząc stopę i masując obolałe miejsce. Gdy ból w miarę ustał, dotarł do kuchni bez większych problemów i zaczął szukać nieszczęsnych świeczek.
Spojrzał na niego zaskoczonymi, kocimi ślepiami. Czy on dobrze usłyszał? Naprawdę mial zostać na noc? Czyli... to chyba znaczyło, że jednak niespecjalnie mu przeszkadzał, prawda?
No, Ritsu, czas wziąść się w garść i wreszcie się przyzwyczaić. To, że sam jest samotnikiem, nie znaczy przecież, że musi wszystkim od razu przeszkadzać.
Tak więc uśmiechnął się lekko i przytaknął, ostatecznie zgadzając się na propozycje.
Jedno łóżko? W sumie jemu nie przeszkadzało. Należał do takiego typu kotów, które lubią czuć ciepło czyjegoś ciała w trakcie snu. Fakt, że na codzień żyje sam nieco mu to ograniczał, więc powinien korzystać z okazji póki może.
- No dobrze...
Powiedział cichutko, lekko zarumieniony.
Nie był świadomy prawdziwego życia. Nie wiedział jacy ludzie potrafią być i jakie zagrożenie podjął, zgadzając się zostać na noc u praktycznie nieznanego mężczyzny. Ufał każdemu.
- Chyba położymy się dzisiaj wcześniej Ritsu. - Miękko wymówił jego imię, podnosząc się trochę wyżej. Dopiero teraz przyszło mu na myśl, że proponując chłopakowi nocleg z tylko JEDNYM łóżkiem w mieszkaniu może go zakłopotać. No bo ktoś kto potrafi się zmienić w człowieka śpi w łóżku, nie? Aktualnie Dacota nie posiadał koszyka by zrobić Ritsu jakieś legowisko, nie wspominając o kocach i poduszkach.
- Tylko mamy jeden problem.. Posiadam tylko jedno łóżko, więc będziemy spać wspólnie...
Nie odpowiedział już nic, tylko lekko się uśmiechnął. Naprawdę się cieszył, że udało mu się przegonić nudę z mieszkania chłopaka. Tylko ciekawe kiedy ta burza się uspokoi... Mimo wszystko nie chciał sprawiać kłopotu i zostawać do rana. Bo w końcu wyszykowanie odpowiedniego legowiska dla kociaka jest łatwe tylko z pozoru. W rzeczywistości to straszna mordęga, ponieważ wiemy, że każdy dachowiec posiada charakter "francuskiego pieska" i bardzo trudno trafić w jego gusta. A jak dodamy jeszcze fakt, że Ritsu bardzo lubił spać w łóżku przy ludziach, to nieco skomplikuje nam to sprawę.
Natomiast jeśli chodzi o Dacotę, to Rii był tolerancyjny. W końcu każdy jest człowiekiem, prawda? Nie liczyła się ani religia, ani narodowość, ani kolor skóry, ani... z resztą to bez znaczenia. Każdy dla niego był wart szacunku i uwagi. Każdy był dla niego równy. I tak już zostanie zawsze.
- Byłbym śmiertelnie znudzony bez Twojej osóbki. - Powiedział szczerze, drapiąc go kolejny raz tego dnia za uchem. Bardzo odpowiadało mu towarzystwo Ritsu w nowym miejscu. Kiedy wcześniej się przeprowadzali zazwyczaj musiało minąć kilka dni czasami tygodni, zanim ktoś się do niego przekonał. Jako mieszaniec nigdy nie dostał ciepłego powitania w nowym miejscu, za to często słyszał jak ludzie szepczą za jego plecami nieprzyjemne rzeczy. Starał się ignorować takie postępowanie, jednak ból w sercu pozostał nawet mimo jego przyjaznego usposobienia. Bo jaka jest sprawiedliwość w ocenianiu kogoś kogo się nie zna tylko za wygląd lub więzy krwi? On nie widział tam żadnej sprawiedliwości. Szukał wtedy pocieszenia wśród przyrody i zwierząt, które z chęcią przebywały w jego pobliżu.
- Czyli beze mnie byś się teraz nudził, tak?
Zapytał, już układając sobie w głowie jego odpowiedź. A gdy okazała się twierdząca, nie wiadomo dlaczego na pyszczku kociaka wykwitł radosny uśmiech.
A więc jednak nie będzie przeszkadzał! A na dodatek, Dacota chce, by tutaj z nim został ! Ritsu zastanawiał się, dlaczego te wiadomości sprawiały, że tak bardzo się cieszył. W końcu to tylko mężczyzna, który dał mu schronienie przed burzą, prawda?
Na szczęście, że trafił na porządnego człowieka. A tak przynajmniej mu się zdawało. No bo w końcu Dacota nie należał do tych, co rzucają butami w kociaki, leżące pod ich balkonami albo do tych, co mają straszną alergię na sierść i szczują psami takich jak on.
Dlatego też Ritsu już się nie przejmował. Położył tylko łepek na klatce piersiowej wybawcy i wygrzewał się o jego cieplutkie ciało.
- Jestem przekonany, że tak. - Musnął ponownie uszko kociaka. W tej ciemności niewiele widział, tylko świecące oczka Ritsu i to co oświetliła ewentualna błyskawica.
- Nie będziesz mi sprawiał kłopotu. Właściwie chce byś został, smutno byłoby mi tutaj samemu po ciemku i w czasie burzy. - Westchnął cicho, opierając się wygodniej o kanapę. Taka była prawda, co miałby robić sam w takiej sytuacji? Ani nic poczytać bo brak prądu, na sen też za wcześnie, chyba umarłby z nudów. Dzięki chłopakowi ma przynajmniej słodkie towarzystwo, które daje się rozpieszczać.
- Mruczek? Nie jestem pewien czy by do mnie pasowało.
Powiedział i dopiero potem zdał sobie sprawę z tego, że przecież odkąd został zaproszony do domu... nie, wróć, odkąd został znaleziony na balkonie, nie robił nic innego poza mruczeniem. Kurcze, czemu on zachowywał się jak mały, niedorozwinięty kociak?! Zwykle tak nie robił...był inny...dlaczego teraz to się zmieniło? Dziwne.
Ale wracając do tematu. Ritsu drgnął zabawnie uszkiem, kiedy tylko poczuł ciepły oddech mężczyzny. Wcześniej nigdy nie pozwoliłby sobie na takie coś, ale teraz jakoś nie mógł odmówić. To było całkiem przyjemne.
Kiedy światło zgasło, kociak lekko podskoczył, ale później jego ślepka przyzwyczaiły się do panującej ciemności. Na dodatek tak zabawnie świeciły (jak na kocie oczka przystało).
- Nie chciałbym sprawiać kłopotu.
Odpowiedział zupełnie szczerze, co było z resztą widać jak na otwartej dłoni.