|
Szara, prosta i opustoszała. Schody, skrzynki na listy. Słowem nic ciekawego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tyle nowości, a on przestał sobie z tym radzić. Miało być zwyczajnie, a on znowu wszystko spaprał. Tak, to jego wina. Jego wina, że wujek pewnie nie jest z niego zadowolony i teraz już nigdy nie będzie normalne. Tylko co on miał poradzić na to, że nie potrafił się powstrzymać? Przeprosił, chciał, by było dobrze, ale stało się to jeszcze bardziej pogmatwane. W końcu odkrywał siebie. Był młodym, nieco naiwnym chłopakiem, który żył jeszcze wielkimi, dziecięcymi marzeniami, ale był też kochany i przyjacielski. Wujek jednak jest zupełnie innym człowiekiem i nigdy się nie dogadają. W ciągu jednego tygodnia poznał siebie bardziej, niż udało mu się to przez wiele lat. Odkrył jeszcze wczoraj, że jest gejem, a przecież cały czas wydawało mu się, że podobają mu się dziewczyny. Wszystko się jednak zmieniło i czuł się zagubiony. Nie mógł wytrzymać z wujkiem w tym ciasnym mieszkaniu. Nie po ostatnich wydarzeniach. Nie potrafił z nim rozmawiać, a co dopiero spojrzeć w oczy i udawać, że naprawdę nic się nie stało. Cesar jest trudnym człowiekiem, a Ignaś chyba jeszcze dzieckiem, które potrzebuje troski i uwagi. Nie mógł jednak na to liczyć.
Wyszedł z mieszkania i schodził zdenerwowany po schodach. Miał rumiane policzki, po których spływały słone krople łez. Cierpiał bardzo w środku i potrzebował ucieczki. Przetarł wilgotną twarz wierzchem dłoni i naciągnął długie rękawy na całe ręce. Te schody zdawały się być jakimś torem przeszkód. Był zbyt roztrzęsiony i tak przepełniony emocjami, że nawet nie zauważył wspinającego się po schodach chłopaka. Wpadł prostu na niego i nagle cały jego świat się zakręcił. Chwycił go mocno, by w ten sposób uchronić się przed bolesnym upadkiem. Kiedy już nieco się uspokoił i unieruchomił swoje chłodne, roztrzęsione ciało, podniósł główkę i na niego spojrzał. Pewnie był studentem. wyglądał na starszego kilka lat. Ignaś zagryzł wargę, po czym przeprosił ładnie go. Było mu głupio, że doprowadził do takiej sytuacji.
Offline
przelotny czytelnik
Ten dzień do łatwych nie należał.Rano pobudka,kłótnie z sąsiadem,potem wykłady,następnie praca i gdy wracał do domu naprawdę wszystkiego mu się odechciewało.Wlókł noga za nogą nawet nie starając się ich zbytnio podnosić.Ostatnio silnie uskarżał się na bóle pleców ale nic nie mógł z tym zrobić.Gdy wreszcie wszedł do klatki schodowej od razu podszedł do skrzynki.Pustka.Nic w niej nie było a przecież czekał na jakieś potwierdzenie o stypendium bo przecież tyle razy próbował się dopytać osobiście ale nic z tego.Nie chcieli mu udzielić żadnych informacji.Więc gdy wchodził po schodach na góre był zły,zmęczony i zrezygnowany tym wszystkim.Nie patrzył przed siebie i może to był błąd bo po chwili poczuł jak ktoś mocno go łapie a on sam potem ląduje na tejże osobie.Spojrzał na chłopaka.Tak znał go,byli sąsiadami chodź pewnie chłopak miał mało okazji by go zobaczyć.Takie życie studenta gdy trzeba rano wstawać.Podniósł sie i pomógł mu wstać po czym spojrzał na jego twarz.Błyszczące oczy,zacieki na policzkach.Płakał i to dość nie dawno.Może jeszcze nawet przed chwilą.Widział jak drży ale co mógł zrobić.Przeczesał dłonią swoje czarne włosy i spojrzał mu w oczy
-Wybacz,że na ciebie wpadłem,nic ci się nie stało?Bo jesteś strasznie blady
Niepewnie dotknął jego policzka i uśmiechnął się lekko chcąc dać mu chodź trochę otuchy.No cóż czasem gdy samemu jest się w ciężkiej sytuacji rozumie się cierpienie innych.