|
Służą jedynie do przenocowania "pracowników", ale w historii domu już nie jeden natręt się tam zakradł.
Offline
Mały Kyo siedział sobie na jednym z dziesięciu łóżek, ustawionych pod ścianą. Był na tyle niski, że nóżki zwisały mu swobodnie w dół. Co jakiś czas gładził paluszkami szorstkie prześcieradło.
To niby było jego łóżko, tak ? Przynajmniej pani Grace tak mówiła. Jednak on tak nie uważał. Dziesięć takich samych, łudząco podobnych do szpitalnych, łóżek. Dziesięcioro wystraszonych chłopców. Niezbyt często jednak nocami spali w tych łóżkach. Teraz, mały Kyo był sam. Reszta jego towarzyszy była...zajęta. W sumie to gdy słońce zachodziło, ten pokój był pusty. Czasami nawet i w ciągu dnia tak się zdarzało. Kyo wiedział, że to nic dobrego nie oznaczało. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co tu się dzieje i co z nimi robią. Mimo iż wszyscy mówili, że każdy chłopiec w ich wieku przez to przechodzi. Jednak Kyoshi w to nie wierzył. Nie był głupi. Gdy w wakacje pozwolono mu na jeden dzień wyjść swobodnie na dwór, rozmawiał z rówieśnikami. Nikt przez nic takiego nie przechodził.
Wiele razy zadawał sobie pytanie : czemu on ? Czym zawinił ? Co takiego złego zrobił ? Nawet teraz też o tym rozmyślał, wyglądając przez okno. Celowo poprosił, by jego łóżko było przy oknie. Lubł wyglądać czasami na wolność.
Offline
seke
Lucas nie przepadał za takimi miejscami. Jedyną zasadą, jaka go obowiązywała, to t a k i e rzeczy z własnej woli. Nie podobało mu się przymuszanie kogoś do tego typu rzeczy. W ten sposób rodzi się pytanie - co on tu robił ? Eksperyment. Jedyna rzecz, która dla niego była nade wszystko, to eksperymentowanie. Chciał zobaczyć własnie takich chłopców, przerażonych i nieśmiałych. W jego przekonaniu było to intrygujące i na pewno pociągające. Tak więc, to właśnie tu robił.
Wszedł do wskazanego przez kobietę pokoju, który, według jej słów, miałbyć sypialnią chłopców. Z lekkim uśmiechem i pogodą ducha podszedł do chłopaka na łóżku. Usiadł obok niego, jakby nigdy nic.
- Hejoo! Wszystkich kumpli ci zabrało...dotrzymam ci towarzystwa, wiesz. Ta stara ba...to znaczy tamta miła kobieta mi ciebie "udostępniła". Mam nadzieję, ze nie b ędziesz zły, ale wykupiłem sobie twój czas aż do popołudnia.
A wszystko powiedział wesołym tonem.
Wyciągnął ze swoich, na pewno bardzo drogich, spodni garść cukierków i ze smakiem zjadł jednego. Spojrzał na Kyo i rzucił mu na kolana jednego.
- Śmiało, częstuj się
Offline
Usłyszał odgłos otwieranych drzwi. "Błagam, niech to nie będzie to, o czym myślę..." - zaklął sobie cicho w duchu. Miał nadzieje, że to tylko jeden z współlokatorów wraca z pliczkiem banknotów w ręce. Jednak, tak jak z resztą podejrzewał, mylił się. Głos, który usłyszał z pewnością nie należał do któregoś z jego współlokatorów.
Odwrócił się powoli i obdarzył chłopaka spojrzeniem dużych, wystraszonych oczu. Przepisy wyraźnie zabraniały sprowadzania klientów do takich miejsc, w czasie wolnym "pracowników". Ale widocznie pani Grace nie przepuści okazji zarobienia większej ilości pieniędzy.
Zlustrował chłopaka od stóp, do głowy. Różnił się od mężczyzn, z którymi na codzień spędzał czas. Nie wyglądał na takiego groźnego. Ale podobno pozory mylą, więc wolał mieć się na baczności.
- Dz-dziękuję, proszę pana.
Wyjąkał, obracając w palcach landrynkę, po czym niepewnie wsadził ją sobie do buzi. Wolał nie rozczarowywać chłopaka. Niemal natychmiast poczuł w ustach przyjemny, winogronowy smak.
Pamiętając o dobrych manierach, wstał i lekko skinął głową, przy okazji obciągając nieco za krótką koszulę nocną. Każdy chłopiec z domu taką miał. Jednak nie dbają o to, że "pracownicy" rosną. I właśnie dlatego koszula ledwie sięgała mu do ud.
Offline
seke
Patrzył cały czas na chłopaka z lekkim, wesołym uśmiechem, podrzerając cukierki, które położył na łóżku.
- Jeśli chcesz, śmiało, częstuj się. U tej baby zostawiłem całą torbę cukierków, więc na pewno nam ich nie zabraknie.
Zaśmiał się.
Położył się na całej długości najbliższego łóżka i spojrzał na wstajacego chłopaka, lustrując go od stóp do głów. Oparł głowę na łokciach, nie przestajac w niego wlepiać spojrzenia.
- To jest specjalnie tak krótkie, czy wasza droga opiekunka podkrada z budżetu na lifting...?
Zachichotał cichutko pod nosem.
Sięgnął do kieszeni i wyjął dość spory plik pieniędzy. Połózył je obok cukierków, na łóżku Kyo i wzruszył ramionami.
- Wstydzisz się swojego stroju, więc jak będziesz mógł wyjść, kupisz sobie coś normalnego. Myślę, że tyle starczy, ale jak coś, to wal śmiało. Pieniędzy mam jak lodu. Mogę je pomarnowac na innych.
Offline
Stał jak wryty i wpatrywał się raz w chłopaka, raz w kupkę cukierków. Tak dawno nie jadł nic słodkiego. W sumie to dopiero dzisiaj przypomniał sobie jaki to w ogóle jest smak. Nie rozpieszczają ich zbytnio tutaj, więc jedyne co jada to kasza manna i czerstwy chleb. Nic dziwnego, że chłopak niepewnie wyciągnął rączkę po następnego cukierka, tym razem czerwonego, i wsadził go sobie go buzi.
- Niezbyt się przejmują tym, jakie ubrania noszę, proszę pana.
Odpowiedział cichutko, powoli ssąc landrynkę. Ta okazała się truskawkowa.
W sumie wydawało mu się to trochę dziwne. Nie dość, że p godzinach, to jeszcze z prezentami. Z takim klientem nie miał nigdy do czynienia.
- Proszę to schować. Nie wolno przyjmować mi takich rzeczy.
Powiedział, gdy ten położył pliczek pieniędzy. Nie wyglądało mu to na mało...
Offline
seke
Westchnął cicjo. Tego się własnie spodziewał - braku dbałości o "pracowników". Ale nie mógł się nie uśmiechnąć, gdy chłopak sięgnął po łakocie.
- Taa, wiem. Byłem w tylu tym podobnych miejscach i wszędzie jest tak samo. Domu publiczne jeszcze jako tako działają, ale miejsca tego typu już nie.
Mruknał.
Podszedł do chłopaka i spojrzał mu w oczy, wcale nie chcąc go przestraszyć. Chciał po prostu widzieć chowjącą się ciągle buźkę.
- Ale ja ci daje te pieniądze. Nie są one za tą noc ani za kilka godzin za dnia. Załóżmy...że są od każdego zjedzonego cukierka. A wiem, że trochę ich zjesz. Bo pewnie jak każde dziecko, lubisz cukierki. Wiec, weż je. Na pewno kiedyś dostaniesz "dzień wolny". Będziesz mógł wtedy sobie kupić, co będziesz chciał. Tutaj jest kilka tysięcy, a u mnie zmarnują sie pewnie na alkohol, więc szkoda. Nie zmarnuj okazji.
Uśmiechnął sie lekko i zjadł cukierka.
Offline
Nadal nie był do tego przekonany. Wszelkie pieniądze, jakie dostawał od klientów, zawsze skończyły w kominku lub w kałuży na ulicy. Zwyczajnie nie mógł ich przyjmować. Jednak tutaj chłopak zostawił mu pliczek z czystej dobroci serca - a przynajmniej tak naiwna główka Kyo to odbierała. Niepewny przestepywał z nóżki na nóżkę, wpatrując się przy okazji w pieniądze. Kilka tysięcy to było dla niego bardzo dużo. Pierwszy raz widział taką sumę na oczy. Dobre wychowanie podpowiedziało mu również, że skoro chłopak chce dla niego dobrze, odrzucenie podarunku byłoby niegrzeczne. Tak więc skinał prawie niedostrzegalnie główką, na znak, że jednak się zgadza i przyjmuje pieniądze. Jednak będzie musiał je bardzo dobrze schować, ponieważ gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział, miałby poważne problemy.
Mrucząc cicho pod nosem coś, co trochę brzmiało jak "dziękuję", nieśmiało wyciągnął rączkę po kolejnego cukierka. Były takie smaczne...
Offline
seke
Uśmiechnął sie szeroko i z powrotem opadł na łóżko.
- Widzę, że się rozumiemy.
Zaśmiał się cicho.
Wziął sobie garść cukierków i zjadł wszystko w przeciągu jednej minuty. Co jak co, ale Lucas uwielbiał słodkości. Można by powiedzieć, że to taka jego słabość. Ale trudno się dziwić - rozpieszczony panicz zawsze dostawał wszystko, co chciał i nikt mu nie zabraniał. Niektóre nawyki pozostają do końca życia.
Spojrzał na Kyo a potem na drzwi.
- Ta cała baba mówiła coś o jakiś pokojaach prywatnych...przechodzimy, czy nam się nie chce?
Spytał.
Celowo użył słowa "nam". Na tym polegał jego eksperyment. Chciał sprawdzić, czy to prawda, że z odpowiednim podejściem, osoby w takich domach same tego chcą.
Offline
Usiadł na samym brzegu łóżka, nadal nie spuszczając z niego wzroku. Uważnie słuchał każdego jego słowa, nie chcąc niczego przegapić. Nie raz mu się to zdażyło i również nie raz srogo musiał za to zapłacić. Dlateo wolał słuchać.
Gdy chłopak wziął garść cukierków, Kyo niemalże lekko się uśmiechnął. Udałoby mu się to, gdyby nie sytuacja, w jakiej się znajdywał i gdyby nie fakt, że zwyczajnie nie był przyzwyczajony do śmiechu.
- Jak pan woli...
Odpowiedział cichutko. On nie miał głosu w takich sprawach. To, gdzie obsługiwał mężczyzn, zależało właśnie od klientów.
Offline
seke
- Dla mnie obojętnie. Wychodze z założenie, że jesli sie chce, można to robić wszędzie.
Zachichotał na wspomnienie, które jego własne słowa mu przywołały.
Delikatnie, bez nachalności, przysunał sie do chłopaka, znowu podbierając cukierki.
- Ale wydaje mi sie, że lepiej by bylo, jakbyśmy przeszli, nie uważasz? Babsko ciągle stoi pod drzwiami i nas podsłuchuje, jak znam życie. a tak będziemy mieli trochę prywatności i w spokoju opróżnimy moja torbę z cukierkami. A, właśnie...moze potem sobie pójdziemy do lodziarni...?
Spytał takim tonem, jakby to było coś najnormalniejszego na świecie.
Chciał poniekąd przekonac do siebie chłopaka. Nie zamierzał go do niczego zmuszać, mimo tego, jak bardzo chce się z nim przespać. Złota zasada - do tego się nie zmusza. Nigdy. Nikogo.
Spojrzał na chłopaka, uśmiechając się po przyjacielsku.
Offline
Aż się wzdrygnąl na samą myśl. "Wszędzie" - tak... po jego doświadczeniach można stwierdzić, że było to faktycznie wszędzie. Niestety... I właśnie o tym tak bardzo chciałby zapomnieć. Jednak te wspomnienia siedzą w nim tak głęboko, że po prostu nie mogą zostać zapomniane.
- N-no to przejdźmy...
Powiedział wstając i powolutku podchodząc do drzwi, oczywiście pamiętając jak bardzo ślamazarność potrafi denerwować niektórych klientów.
Gdy usłyszał jego ostatnie pytanie, ze zdziwienia aż otworzył szeroko usta, a jego oczy zrobiły sie nagle duże.
- Lodziarni ?
Po prostu nie mógł w to uwierzyć. Kim jest ten chłopak i po co tak w ogóle tu przyszedł ? Albo, co ważniejsze - czego tak właściwie od niego chciał.
- Trzeba by było wypisywać dużo papierów i dodatkowo dopłacić. Dom nie chce ponosić za mnie odpowiedziałności, no i nie mogą dopóścić do tego, żebym się zgubił. A poza tym... pani Grace mnie nie puści...
Powiedział, wpatrzony w podłogę. Wiele razy zdarzało się tak, że podczas właśnie takich wyjść poza dom "pracownicy" zostawali porywani przez mężczyzn i już więcej nie wracali. Dlatego Kyo wątpił czy go wypuszczą. Poza tym... nie za bardzo chciał iść na lody z mężczyzną, który zamierza go prędzej czy później wykorzystać...
Offline
seke
Lucas wstał i podszedł do drzwi, nie zapominając zabrać ze sobą cukierków. Najważniejsza rzecz na świecie w końcu nie może być zapomniana! Otworzył drzwi i nawet nie spojrzał na panią Grace. Wskazał na chłopaka z tym swoim specyficznym uśmiechem.
- Zabieram go na lody. Zapłacę podwójnie za całą usługę. Oczekuję normalnego, najzwyklejszego i d o b r e g o dla niego ubrania.
Powiedział stanowczym i władczym tonem.
Uśmiechnął się jak dziecko do Kyo i oparł o ścianę, zakładając na ramię torbę pełną cukierków. Zamierzał chłopaka zabrać na lody. Był więcej niż pewien, że to może go przekonać od niego.
Offline
Biedny stał tam jak wryty. Ten pomysł ani trochę mu się nie podobał. A szczególnie, gdy zauważył pogardliwe spojrzenie pani Grace. W ogóle dziwił się, że kobieta się zgodziła. W sumie to za podwójną cenę trudno nie wyrazić zgody. Ale dlaczego ten chłopak był w stanie zapłacić za niego aż taką dużą sumę pieniędzy ? Nie wspominając już o tym, że wcześniej również dostał od niego pokaźny pliczek o niekoniecznie małej wartości...
Ale wracając do tematu, pani Grace, jeszcze nie do końca zadowolona, zaciągnęła go za włosy do przebieralni i bezceremonialnie zamknęła za nim drzwi. Ostatnie co chłopak zdążył zrobić, to wbić spojrzenie załzawionych oczu w mężczyznę.
Ogarnęły go ciemności. Drżącymi paluszkami wymacał włącznik światła i powolutku zaczął się przebierać. A jeszcze pół godziny temu miał nadzieję, że zaśnie w tym twardym i niewygodnym łóżku.
Offline
seke
Powstrzymał odruch zrobienia czegoś temu babsztylowi. Kosztowało go to trochę wysiłku, tak więc szybko uzupełnił zapas energii cukierkami.
Nienawidził takiego traktowania. Oczywiście, tylko w stosunku do innych. Sam mógłby być bity, związywany i nie wiadomo co jeszcze - dla niego to tylko lepiej. Podwyższało to przecież rangę eksperymentu. Ale patrząc w zapłakane oczy chłopaka, trudno mu było trzymać ręce przy sobie. Z miła chęcią otoczyłby go ramieniem i schował przed tym wszystkim. A potem pewnie by mu się to znudziło i po prostu by go porzucił. Zostawiłby mu pewnie dom, pieniądze i takie tam i czasem przychodził z nim sypiać. Ale na pewno nie skończyło by się to na byciu razem. Niestety, chłopak jakoś nie potrafił być z kimś na dłużej.
Offline