|
Offline
Stojąc pod kinem byli wręcz niebotycznie wkurwiony. Kończy juz trzeciego papierosa i niemilosiernie darl bilet na malutkie kawalki. Jego film lecial pol godziny, a on jak ostatni idiota stal, świadomy wyciętego numeru. W końcu, nie moglo byc tak pięknie, prawda?
Odebral rano list. Byli więcej niż zaskoczony, gdy zobaczyl podpis - Anastazja. Przecież tak się nazywala jego matka !! Tak wiec gdy tylko wybila godzina napisana w liście czekal we wskazanym miejscu. Wszystko niestety okazali się okrutnym żartem jego "znajomych". Czemu akurat on musical tak cierpieć przez ludzi ?! Czy on nigdy się nie uwolni od bycia poniżanym ?! Szybko przetarl oczy, starając się od gonić lzy. Nie da się. W końcu, zartownisie mogli teraz go obserwowac i mieć niezla polewke, prawda? Tak wiec, zaciskajac mocno zeby, zgasil butem niedopalka i szybkim krokiem się oddali. Jednak przez zlosc, a może lzy, nie zauważyli na swojej drodze czlowieka, na którego wlecial z impetem.
Offline
Jaki dzień mógł mieć bogaty dzieciak. Z pewnością bardzo dobry. Od rana przydarzały mu się same dobre rzeczy. Pierw został obudzony na samo śniadanie, więc wyspany zjadł pyszne jedzonko, a potem mógł się wylegiwać. Mógł, a jednak coś pchnęło go do tego by wyjść na miasto. Bo ileż można siedzieć w czterech ścianach nudnego mieszkania, gdzie był tylko on i jego pomoc domowa- Martha. Także ubrał się w swoje najwygodniejsze wdzianko i radośnie szedł jedną z uliczek. Na właśnie takiej uliczce znalazł dość dużą kwotę leżącą na chodniku, więc ją zabrał. Niestety dobra passa nigdy nie trwa wiecznie, bowiem ominął zakręt, gdy ktoś na niego wleciał. Było to tak silne uderzenie, że aż zachwiał się do tyłu i upadł. Przeklnął przy tym haniebnie. Miał zamknięte oczy, a gdy je otworzył widział jedynie budynki i niebo. Doszedł więc do wniosku, że leży na plecach. Nawet nie miał siły wstać.
Offline
Wyrzucil z siebie parę przekleństw gorszych od tych, które uzyl paniczyk, starając się zlapac równowagę. Gdy wreszcie mu się to udali, podszedl do leżącego na podlodze dzieciaka. Wyciągnal do niego rękę, burczac pod nosem cos, co brzmialo jak "przepraszam". Yuno nie przywykl do przepraszania, z reguly tylko prychal i uciekali, jednak będąc w tlumie ludzi cos takiego nie bylo wskazane.
Starając się nie patrzeć w oczy swojej "ofiary" skupil spojrzenie na tatuażu wyciągniętej reki. Przydalaby mu się delikatna poprawka, cyfry staly się nieco niewidoczne. Chodź dla ludzi wydawal się on super, w tym malym prostokącie byli caly ciężar jego dzieciństwa. Wszystkie wykorzystywania, każde pobicie, każda noc spedzona na dworze w karcerze. Wszystkie blagania o spokojna noc, wszystkie blagania o szybka ucieczkę, wszystkie blagania o śmierć. Odwrocil wzrok, pomagając chlopcu. Dalo się wyczuć jego drzeniedrżenie.
Offline
Nad sobą dostrzegł czuprynę i zaraz dodatkowo zobaczył twarz, która usilnie się odwracała od niego. Co to za zachowanie, wywalił mnie, a teraz nawet wstydzi spojrzeć przeszło mu przez myśl, gdy ociągał się z uchwyceniem podanej ręki. Zrobił to jednak i mimo wszystko był wdzięczny, że ten pomógł mu wstać. Jego spojrzenie szybko przemknęło przez twarz chłopaka, a zaraz potem padło na tatuaż. W sumie nie zrobił jakiegoś wielkiego wrażenia na Nutty'm. Otrzepał spodnie i zerknął szybko na ręce, no przecież nie mógł mieć na nich żadnego zadrapania.
-Następnym razem patrz jak leziesz... - prychnął, nie był wielkim zwolennikiem upadania na jakże przyjemny chodnik. Płytki były dość twarde i często powodowały urazy na jego ciele. - To dokąd się tak spieszyłeś? - spytał unosząc brew do góry. Nie miał nic ciekawego do roboty, a pogadanie z obcą osobą to zawsze jakieś nowe doświadczenie.
Offline
Ledwo powstrzymal odruch walniecia go w twarz. Z dzieciństwa pamiętał takich rozpuszczonych paniczykow. Nienawidzi ich równie mocno co calego obozu. Wiecznie się puszyli i chwalili tym, co maja. Podczas kiedy oni glodowali, ci zarli za 6. Wzgryglo go. Ze tez wlasnie jemu się to przytrafilo...nie byli nikogo innego na kogo by mogl wpaść?
- Nie twój interes.
Burknal.
Poprawil rękawy marynarki i spojrzal na niego z gory. Nie ukrywal w oczach niechęci, to nie mialo sensu. Z reszta, ukrywanie emocji nigdy nie bylo jego konikiem, czego dowodem są szramy na plecach. Zadane przez kogoś takiego jak on. Paradoks losu, co nie?
Offline
Nie mógł nic poradzić na to, że urodził się w majętnej rodzinie i że to właśnie tak wychowali go rodzice. Może niekoniecznie chcieli by chwalił się swoim statusem, ale Nutty robił to tylko wtedy, gdy chciał zrobić komuś na złość. Zresztą, gdyby aż tak okazywał swój majątek nie szedłby na pieszo, tylko jechał jakimś autem. Najprawdopodobniej limuzyną.
-Nie musisz od razu się tak spinać.
Obdarzył nieznajomego nikłym uśmieszkiem czując na sobie jego wzrok. Nietrudno było spoglądać na niego z góry, bowiem niewiele odrastał od ziemi. A mimo to też potrafił zachowywać się władczo. Jednak nie ranił nikogo niczym innym jak słowami. Nie umiałby kogoś skrzywdzić niczym innym. Oparł dłonie na biodrach zadzierając głowę do góry. Uniósł wysoko brwi. Zapowiadała się doprawdy ciekawa znajomość.
Offline
- Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy, bo pies na straży ci go od gryzie. Szkoda by bylo takiej ladnej guzki.
Rzucili oschle.
Zachowywal się jak jego wychowankowie z "ośrodka". Byla to dobra bariera przed ludźmi z zewnątrz. Nienawidzil rozmawiać z innymi. Mottem jego życia bylo "pracuj i milcz". Te solową i kary, które się odnosily za ich zlamanie mocno wyryly się w jego świadomości. Czy chcial, czy nie, taki juz będzie chyba do końca życia.
Zmierzyli chlopaka od gory do roku i prychnal.
- Zejdz mi juz z drogi. Takie chuchro latwo zlamac, a przecież twoi rodzice by tego nie chcieli, prawda, paniczyku?
Zasmial się kpiaco.
Wyminal go szybko, starając się unikać spojrzeń innych ludzi. Nie cierpial tych gorszacych spojrzeń ludzi, dlatego wychodzenie z domu Bylo dla niego koszmarem. Eh..gdyby nie ten glupi żart! Siedzialby w swojej ciemni i sluchal muzyki...a tak musial się uzerac z przemadrzalym gnojkiem
Offline
-Nie muszę się martwić takimi rzeczami, ktoś zawsze mnie uratuje.
Uśmiechnął się szeroko z lekkim błyskiem w oczach. Nutty był bardzo rozmownym dzieciakiem, którego trudno było zniechęcić do czegokolwiek. Więc nawet takie zachowanie chłopaka nie zrobiło na nim wrażenia. Uniósł wysoko brwi zaskoczony słowami nieznajomego. Od dawna nie miał kontaktu z rodzicami i żył praktycznie na swoim. Zaraz jednak jego brwi zmarszczyły się w grymasie złości.
-Słuchaj no. - wyciągnął rękę i prawie pogroził mu palcem. - Nie będziesz mi mówił co mam robić, ani znieważać moich rodziców... a moje pochodzenie teraz jakoś nie ma w tej chwili znaczenia.
Bardziej zabolało go wspomnienie o rodzicach niż to, że z taką zniewagą użył słowa "paniczyk". Odwrócił się za nim. O nie, nie miał zamiaru go teraz zostawić. Nutty skwapliwie ruszył za nieznajomym. Niestety chłopak miał pecha trafiając na kogoś tak upierdliwego jak Nathan.
-Teraz uciekasz? -zawołał za nim będąc kilka kroków w tyle.
Offline
- Nie rozsmieszaj mnie. Uciekać przed czymś takim, jak ty? Najlepszy żart, jaki ostatnio slyszalem!
Zawolal, nawet się nie odwracając.
Nosz cholera by to! Ze tez jego zawsze spotyka to co najgorsze! Czy nad nim wisialo jakies fatum, które za to wszystko odpowiadalo? Pies by to wszystko!
- W sumie, czemu mialbym cie nie obrażać, co? Sprobuj mnie posadzić! Nikt nigdzie mnie nie znajdzie, masz to jak w banku. Jestem widmem, rozumiesz? Nie mam rodziny, imienia, nazwiska, swojego miejsca! Jestem wiatrem, nie zlapiesz mnie!
Zasmial się, odwracając się w jego strone.
To prawda, byl widmem. Jedyna rzeczą, która posiadali na pewno swoja bylo imię matki i numer wytatuowany na jego ręce. Nie mial nic innego. Pieniędzy, życia, domu...nic. Byl sam dla siebie panem i sluga, jedyna osoba, dla której żyl. Smutne, choć prawdziwe. Życie wyrzutka to koszmar, zarówno dla świata jak i dla niego samego
Offline
-No to powiedz. Jak określisz to, że obawiasz się porozmawiać ze mną i bierzesz nogi za pas?
Ponownie krzyknął. Nie zwracał uwagi na ludzi, którzy zaczęli się interesować tym całym wrzaskiem. O tak, jak Nutty się kimś zainteresował to ten ktoś nie miał łatwo. Będzie go dręczył, aż ten w końcu zrozumie iż musi z nim pogadać. Dogonił chłopaka i zadarł głowę do góry.
-W takim razie musi Ci być ciężko. Nie mieć niczego... imienia, nazwiska... Mieszkam w bloku... może chcesz chociaż na jedną noc zostać?
Może i był bogatym paniczykiem, który wydawał pieniądze na prawo i lewo, ale nigdy nie odwracał się, gdy ktoś potrzebował pomocy. A on jej potrzebował. Może sam tego nie dostrzegał, ale Nathan z pewnością zrobi wszystko by ten nie czuł się samotny.
Offline
- Nie uciekam.
Warknął zirytowany.
Okłamywał siebie i jego. Zawsze uciekał. Kiedy kogoś bito, nigdy nie nadstawiał karku. Był potulny jak baranek, nigdy się nie sprzeciwiał. Dopiero teraz, tak naprawdę nauczył się sprzeciwiać. W świecie na zewnątrz nie tak łatwo było żyć bez kłamstw. Zawsze znalazł się ktoś, kto cię wykorzysta, ktoś, kto zniszczy cudze życie.Taki był prawdziwy świat. Jednak i tak tu było lepiej. Nie było nikogo, kto by noc w noc wykorzystywał dzieci.
- Chcesz mnie przyjąć pod dach? Mnie, osobą z ulicy? Chyba nie wiesz, jakie się tu odbiera wychowanie. Nie jesteśmy tacy jak ty. Nie mamy dobrych manier, nie umiemy się zachowywać. Nie chcesz mnie w swoim domu.
Zaśmiał sie gorzko.
Znowu kłamał. Tak często wyjeżdżał z innymi chłopcami do domów szanowanych panów i pań. Musieli mieć wychowanie, musieli umieć się zachować przy stole i w towarzystwie. Byli więc w każdej wolnej chwili uczeni manier, języków obcych i innych bzdetów tylko po to, by zarządca dostał więcej. kasy.
Offline
Pokiwał głową nic już nie mówiąc na ten temat. Wiedział swoje. Nieznajomy przed nim uciekał w tę pędy. Starał się go uniknąć, w ogóle gdyby mógł nie gadałby z Nutty'm. Niestety ten panicz nie znosił tego najbardziej. No bo jak tak można kogoś unikać nie mówiąc nawet dlaczego. Nie tylko tu panicz Nutty okazywał swój charakter. Najbardziej znany był z wybuchowego zachowania i sprzeciwiania, kiedy tylko mógł.
Kiwnął głową. Nie byłby pierwszą osobą, którą przygarnął by do mieszkania. Ileż on ludzi do siebie przyprowadzał to już nawet jego gosposia nie potrafiła zliczyć. Był bardzo otwartą osobą, która naprawdę uwielbiała towarzystwo, choć nie bardzo umiał to okazać.
-Jak się przedstawisz ksywą czy co tam posiadasz, nie będziesz już obcy. - nonszalancko wzruszył ramionami. -Sam stwierdziłeś, że jestem paniczykiem. Nawet jeśli mi coś zwiniesz nie zauważę tego czyż nie? Nie zabijesz mnie, bo tak czy siak będą Cie ścigać aż skonasz, a jestem pewien, że z chęcią coś zjesz i wyśpisz się w ciepłym wyrku. - na koniec swojego monologu puścił mu oczko.
Offline
Gome za zwloke
- Mi jest zawsze zimno, musi alby spać ktoś ze mną.
Bąknal, kopiąc jakiś kamien.
- Yunosuke. Mówili na mnie Yuno.
Spojrzal na niego.
Skąd ta nagla zmiana frontu? Z prostej przyczyny - po prostu zglodnial XD. Potrzeba matka wynalazku, prawda? Skoro juz ktoś mu podsuwa propozycje pod nos, czemu by nie skorzystać? Kto wiem, może wynik nie z tego cos pozytywnego....z reszta, miloby bylo porządnie się wyspac.
Chlopak podszedl do niego, nie patrząc mu w oczy. Nie należą do osób, które trzymają garde po przegranej walce. Jeśli juz się podda, będzie lezal i czekal na koniec. Większość osób w ośrodku tylko dzięki temu przeżywali swoich klientów. Nie bywali z nimi lekko. Zwlaszcza z tymi, którzy lubili się "bawić zabawkami"
Offline
-Najwyżej udostępnię Ci połowę swojego łóżka.
Nie miał sporego mieszkania, ale większą cześć jego pokoju zajmowało łóżko. Dlatego też nie zwróciłby uwagi na dodatkową osobę w łóżku.
-Yuno... jestem Nathan. - uśmiechnął się promiennie.
Mógł spokojnie dodać do listy kolejną miłą rzecz jaka zdarzyła się mu tego dnia. Choć z początku chłopak wydawał się raczej źle do niego nastawiony, a Nutty już miał mu odpłacić tym samym. Teraz jednak okazało się, że i Yuno potrafi być całkiem... miły? Oczywiście musiał zadrzeć głowę wysoko do góry, by spojrzeć na chłopaka. Że też musiał być aż tak niski... Denerwowało go to i to bardzo, bo większość jego znajomych przewyższało go o głowę.
-Martha pewnie zrobiła już obiad, a ona robi wielkie ilości jedzenia. - zaśmiał się przypominając sobie swoją gosposię. Sympatyczna kobieta, która dbała o dom, by nie był totalnym chaosem i zajmowała się nim, żeby nie zginął we własnym domu.
Offline