|
seme
Siedział właśnie z woreczkiem lodu na głowie i wyglądał przez okno. Nie ma to jak kac po tygodniu picia na umór. Szkoda, ze było tylko 500 osób. W domu z łatwością by dobił do tysiaka. Ehh...musi jakoś zakomunikować Japonii, kto przyjechał do ich kraju. "Może poderwę jakąś gwiazdę?" przeszło mu przez myśl akurat w tym momencie, w którym zauważył kogoś na jego prywatnej plaży. Co za cymbał tu wszedł? Grr... Przez jego głowę przebiegło "zwolnić ochroniarzy". Z wielką niechęcią wyszedł na taras i obserwował tego ktosia. Szkoda, ze nie dostrzegał dokładnie twarzy..
Offline
Znowu się zgubił. Ech... czemu to właśnie jego musiało zawsze spotykać najgorsze?! Nieoczekiwanie znalazł się na jakiejś plaży. Pogrążony w strachu nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że owa plaża może być strzeżona. I chyba niestety była. To dziwne uczucie, że ktoś go obserwuje nie odstępywała chłopaka na krok. A to już mu się niekoniecznie spodobało...
Offline
seme
Zapalil papierosa, schodzac wzdluz plazy. Poranna bryza rozwiewala mu poly szlafroka, ukazujac sporo nagiego ciala. Chłopakowi to nie przeszkadzało. Prawie nigdy nie czul wstydu, wiec czemu mialby go poczuc teraz?
Zaszedl gościa od tylu. Zlapal go brutalnie za wlosy i odwrócił do siebie.
- Nie zgubiles sie czasem? A moze przeszedles mnie odwiedzić?
Spytal.
Przyjrzal mu sie uwaznie, trzymając jeszcze mocniej za wlosy. W jego oczach, przez ktore odbijal sie oryginalny kolor, blysnelo zainteresowanie. Najwidoczniej Aaronowi spodobal sie Kyo. Usmiechnal sie pidejrzanie.
- Lepiej wejdzmy do srodka....jest zimno
Ostatnio edytowany przez Aaron Caster (2013-05-31 21:00:11)
Offline
Kiedy tylko poczuł szerpnięcie, zaczął się trząść, a jego rączki same powędrowały w kierunku włosów, próbując chociaż trochę uśmieżyć ból.
- J-j-j-ja zgubiłem się ! P-przepraszam!
Krzyknąl przerażony.
Znowu...znowu to samo. A on chciał tylko wrócić do domu. O ile tamto miejsce można w ogóle nazwać domem. W każdym razie miał przynajmniej gdzie wrócić. Ale nie tym razem, ponieważ jak zwykle musiał trafić na niewłaściwą osobę. To się nazywa mieć pecha!
Czuł wyraźnie dym papierosowy, przez co zaczął się dusić. Na dodatek szarpanie za włosy sprawiło, że oczy zaczeły mu się niebezpiecznie szklić.
Jednak nie odmówił zaproszenia. Zwyczajnie się bał.
Offline
seme
- Co mi po twoich przeprosinach? Zwlaszcza w slowach...
Mruknal.
Ciagnac go za wlost, weszli na taras. Zgasil papierosa w popielniczce i otworzyl szklane drzwi, przez ktore oboje przeszli. Puscil chlopaka i wzial woreczek z lodem, ktory zostawil na stoliczku przed swoim wyjsciem. Przylozyl go do glowy. Na jego twarzy zarysowal sie wyraz totalnego, ale tylko chwilowego wstretu do alkoholu. "Ehh...jednak to prawda, kac to kara za przerwe w piciu" pomyslal. Jednak zaraz przypomniał sobie o niechcianym gosciu i jego myśli zwrocily sie w strone Kyo
- Powiedz...co tutaj robisz? Znak "teren strzezony" nic ci nie powiedzial?
Spytal, siadajac na sofie i zdejmujac szlafrok.
Offline
"Zwłaszcza w słowach? O co mu mogło chodzić?" - przemknęło przez naiwną główkę chłopaczka. Niestety Kyo nie rozumiał takich odzywek, a nawet jeśli, to trudniej mu je zrozumieć, gdy jest przestraszony. A teraz? Teraz trząsł się ze strachu jak jesienny listek, więc o rozumieniu zagadkowych słów chłopaka mógł tylko pomarzyć. Jakby nie miał o czym marzyć...
Gdy poczuł ciągnięcie za włosy, ledwo udało mu się zdusić dziecięcy pisk. Niemalże natychmiast oczy napełniły mu się łzami. To naprawdę bolało!
- Ja się tylko zgubiłem... P-przepraszam... Nie zauważyłem znaku... nie wiedziałem, że to prywatna plaża...
Kyoshi wyrzucał z siebie słowa tak szybko, jakby go naprawdę parzyły. Gorączkowo próbował się wytłumaczyć. Nie patrzył przy tym na niego - zwyczajnie nie miał odwagi.
Offline
seme
- Takie przeprosiny nic dla mnie nie znaczą. Bardziej zaciekawiona mnie te w naturze.
Odparl, a na jego twarzy zawital usmiech rasowego zboczenca.
Co z tego, ze nic o tym chlopalku nie wiedzial? Co z tego, ze pewnie nie jest t e j orientacji i prawdopodobnie go zgwalci? Co z tego, ze potem bedzie pewnie posadzony o molestowanie? Zadna z tych rzeczy nie ruszyla Aarona na tyle, by zmienic swoj wyraz twarzy na mniej straszny i powazny.
Podszedl do chlopaka, nie przejmując sie nawet odrobinę tym, ze jest tak, jak go Pan Bog stworzyl. Po drodze rzucil gdzies woreczek - potem nim sie zajmie, sa w koncu rzeczy wazne i wazniejsze, tak? Zlapal go ponownie za wlosy i odciagnal mu je w tyl. Pochylil sie nad nim.
- Przeprosisz, prawda
Offline
Obserwował go nieco zawstydzony. Chłopak był w końcu nago, a on należał do tych bardziej wstydliwych, przez co na jego policzkach pojawiły się rumieńce, zaś właściciel zarumienionej buźki speszony odwrócił twarz.
Jednak strach nie minął. On nigdy nie mija, nie ważne jak bardzo Kyo by tego chciał. Widać to było w jego oczkach, zaś jego małe łapki lekko drżały.
Jego niepokój odrobinę wzrósł, gdy dostrzegł, jak mężczyzna się na niego patrzy. Znał ten wzrok wręcz za dobrze. Natomiast kiedy jego włosy zostały brutalnie szarpnęte, z małych oczek popłynęły łzy. To naprawdę bolało.
I dopiero teraz zrozumiał w jaki sposób miał go przeprosić. Znowu... znowu to samo, czym sobie zasłużył? W tej chwili drobna twarzyczka zbladła w geście przerażenia.
- Nie...
Powiedział na tyle cichutko, że mógł to usłyszeć tylko on sam.
Offline
seme
Aaron usmiechnal sie. Och, on naprawdę myślał, ze jak uslyszy "nie" to cos zmieni? Ze sie odsunie i powie "no tak, nie ma sprawy, moze kawy?". Jeśli tak, Kyo sie nieźle przejedzie, bo gdy nasz bogacz cos sobie wymysli, nie ma przebacz.
Zlapal go w pasie i bezceremonialnie przerzucil sobie przez ramie. Mimo jego prob uwolnienia sie, szedl niewzruszenie po schodach, az doszli do sypialni. Otworzyl drzwi kopniakiem i wszedl do srodka. Polozyl swojego goscia na lozku. Sprawnie, zanim by zdazyl uciec, przywiazal go do ramy za pomoca specjalnie do tego zrobionego sznura. Mial on za zadanie nie ocierac zbytnio kochanka. Najwidoczniej nawet w jeho sercu byla kapka dobroci dla innych.
- Badz grzeczny i daj sie przeleciec...
Zamruczal mu do ucha.
Przesunal reka po jego brzuchu, zaciekawiony cialem chlopaka.wyglądałoby na pelne potecialu. Moze to nie bedzie tylko noc bolu...moze nie tylko on odczuje przyjemnosc..
Offline
Stracił nadzieje na sam widok jego uśmiechu. Mógł jednak pójść tą drugą drogą, naokoło. Naprawdę nie wiedział co go mogło podkusić, żeby przejść się plażą. Może to przez to piękne morze, które połyskiwało w oddali? Kyo zawsze chciał odpłynąć z tego kraju. Chociażby na tratwie. Najlepiej na bezludną wyspę, gdzie już nikt nie zrobi mu krzywdy. Chociaż tak szczerze to wszędzie byłby szczęśliwy, byle jak najdalej od tego miejsca.
Kiedy chłopak został przerzucony przez ramię, na początku poczuł silny ból. Był on spowodowany najprawdopodobniej interwencją ramienia Aarona, które bezlitośnie wbijało się we wrażliwy brzuszek malucha. Oczywiście próbował się uwolnić - kto by tego nie zrobił w takiej sytuacji. Niestety jego drobne piąstki chyba niezbyt wiele zdziałały. Najwyżej dodatkowo rozbawiły nieznajomego.
Nie musiał mieć otwartych oczu, żeby wiedzieć dokąd go zaniósł. Takie rzeczy po jego przeżyciach zwyczajnie się wiedziało. Od momentu, w którym został położyny na łózko, przestał się opierać - i tak przecież by się nie uwolnił. Cierpliwie patrzył jak tamten przywiązuje go sznurem do ramy łózka.
- Proszę, nie rób tego ! Puść mnie...!
Zareagował dopiero po tym jak chłopak się odezwał.
Offline
seme
Zacmokal, niezadowolony. Czy oni musza sie zawsze opierac? Bo, znajac Aarona i jego przezycia, dosc szybko sie domyslil zawodu chlopaczka. W koncu, ile niedoświadczonych osob nie rzuca sie przy wiazaniu lina? Wlasnie - nie było takich osob. Stad mogl miec wniosek do swoich podejrzen
- Wiec bez stawki nic nie robisz, tak? Ile sobie życzysz? Cena nie gra roli. Mam kaca, glowy nie czule, ale xa to inne rzeczy we mnie buzuja. Mow wiec.
W ostatnim slowie brzmial rozkaz.
Reke z brzucha Kyo przysunal nizej, nastepnie wsunal ja pod ubranie. W koncu i tak on bedzie jego. To byla tylko formalnosc, drobnostka. A on wiedzial, co robic, by bylo jak najszybciej po jego mysli
Offline
Ledwo odważył się na niego spojrzeć, a już po kilku minutach zaczał się niekontrolowanie trząść. Całe ciało chłopaka pokryła tak zwana "gęsia skórka" i oczywiście nie było to spowodowane wieczornym chłodem.
Chciał stąd uciec. Chciał się wyrwać i biec ile siły w nogach. Oby jak najszybciej wydostać się z tego strasznego domu. Wydostać się od niego. Jednak wiedział, że sznur, którym został przywiązany do łóżka oraz ciągle obserwujący go mężczyzna nieco komplikują jego plany. Niestety.
- Nie chcę pieniędzy...
Powiedział cichutko, zdobywając się na wielką odwagę, by w ogóle otworzyć usta.
Naprawdę nie chciał pieniędzy. Nie w takich sytuacjach. I na pewno nie za to, co nieznajomy zaraz mu zrobi...
Offline
seme
Mruknął niewyraźnie pod nosem przekleństwo. Ehh...znowu będzie miał sprawę o gwałt? Chyba jego adwokat będzie musiał się do tego przyzwyczaić. Dobrze, że płacił mu całkiem sporo za przekonywanie sędziów do jego nieprawdziwości w sprawie zarzutów.
Zdjął z chłopaka koszulkę, zawieszając ją na ramie łóżka. Wyglądał, jakby ktoś już wcześniej się nim zajmował. Siniaki tu i tam, jedne świeże, drugie już znikające, gdzieniegdzie otarcia, zapewne po dużo, dużo starszym partnerze. Uśmiechnął się lekko. "Przynajmniej nie będzie tak krzyczał", pomyślał.
- Powiedz, ile masz lat
Spytał z zaciekawieniem.
Delikatnie głaskał jego pierś. Sunął palcami to w górę, to w dół, wywołując reakcje u chłopaka. I, niezależnie od tego, czy była sprzyjająca, czy nie, i tak mu się podobała.
Offline
Patrzył na niego roztrzęsiony. Może... może spróbuje sobie wyobrazić, że to tylko zły sen? Że tak naprawdę jest w Pandemonium i męczy się na tym twardym łóżku w za małej koszuli nocnej. Jednak to za wiele nie zmieni, ponieważ z reguły z koszmarów człowiek chce się jak najszybciej obudzić, prawda? Tak... chciałby się teraz obudzić. Ale niestety wiedział, że to niemożliwe, a to wszystko - plaża, willa i mężczyzna - istnieje naprawdę.
Dał już sobie spokój. I tak się nie uwolni, dlatego nie ma sensu się wyrywać. Nieznajomy zrobi, na co ma ochotę, a on grzecznie wszystko przyjmnie z godnością. O ile z takiego czegoś można w ogóle wyjść z godnością.
Od razu było widać, że mężczyzna z którym miał doczynienia zna się na rzeczy.
Niewielu ludzi potrafi w końcu zdjąć koszulkę przez sznury, prawda? (xD)
- Cz-czternaście, proszę pana.
Odpowiedział, gdy usłyszał pytanie.
I pomimo, że nie chciał tego wszystkiego, gdy poczuł pieszczotę na skórze, wydał z siebie cichutki jęk. Sam nie wiedział dlaczego, ale zawsze tak reagował.
Offline
seme
- Hmm..Czternaśnie...całkiem dobry wiek
Odparł na jego słowa.
Aaron przez chwilę wspomniał swoją czternastę. Oh, co to była za impreza! gdyby jeszcze cokolwiek z niej pamiętał... Wszystkie inne wspomnienia tamtej nocy przyćmiło to jedno - gwałt przez starszego olegę. Od tamtego czasu był takim sukinkotem, jakiego go zna teraz świat. I pomyśleć, ze to wszystko przez rozciapciany na ścianie tort...
Potrząsnął głową. To nie był czas na wspominki, zwłaszcza, gdy miał kogoś ciekawszego do zabawienia. Usiadł chłopakowi na nogach, nie przejmując się ani trochę ciężarem swojego ciała.
- Masz dwa wyjścia. Albo grzecznie mi się oddasz, albo będziesz cierpiał bardziej nż przez całe swoje życie. Co ty na to?
Spytał, a w jego oczach błysneło okrucieństwo.
Czy blefował? Na pewno nie. Aaron nie należal do osób, które sobie żartują z takich sytuacji.
Offline