|
seme
Gdy wrócił okazało się, że chłopak już opuścił bibliotekę. "Szkoda, nie zdążyłem się zabawić..." mruknął niezadowolony i miał również wyjść, ale zauważył coś dziwnego. Sięgnął po rzecz, która okazała się czarnym dziennikiem
- To raczej nie jest stąd... - Mruknął do siebie cicho, postanawiając otworzyć znalezisko.
Offline
seke
Ogarnął się , że zapomniał swojego dziennika... Pobiegł pędem po niego. Wyrwał go z dłoni Dacoty. -Jeżeli przeczytałeś choć słowo to cię...-nie dokończył. Poprostu schował do kieszeni kurtki dziennik.
Offline
seme
- Nie zdążyłem, ale mam teraz ciekawsze rzeczy do roboty... - Mruknął widząc go z uśmiechem. Położył dłonie na biodrach chłopaka i przyciągnął go do pocałunku. Smakowały mu te wargi, nawet bardzo. Był też ciekawy reakcji chłopaka, wcześniej był bardzo zadziorny.
Offline
seke
-Luuuudzie.....-powiedział złowróżebnym tonem. Była tu tylko bibliotekarka i jej stary kot , rasy pers. I tak był niewiarygodnie przyzwoity. Chciał odepchnąć od siebie chłopaka , niestety , jego ciało się nie słuchało. Dłonie złapały za koszulkę Dacoty przyciągając go bliżej. Przeklął w myślach.
Offline
seme
Przycisnął go do siebie bardziej, zaciskając lekko dłonie na jego biodrach. Wargi atakował usta Haruki'ego zachęcając go do bardziej aktywnego pocałunku. Całkowicie nie przejmował się bibliotekarką, która zapewne i tak niedowidziała. Właściwie to było pobudzające, że mogą mieć gapiów tym bardziej, że była to biblioteka 0 miejsce publiczne.
Offline
seke
Z cichym jękiem się poddał. Zaczął z większym zapamiętaniem oddawać pocałunek. Przygryzł lekko wargę Dacoty. Oddech mu lekko przyśpieszył ,a jego dłonie wciąż ściskały koszulkę trochę wyższego od niego chłopaka... Chodź mógł go z łatwością odepchnąć i uciec to...Nie chciał. Nie miał zamiaru. Za bardzo mu się podobało to co robili... Szatan ma dzisiaj dyżur , albo to on sam stał się bezbożnikiem...-Pójdę do Piekła...-wyjęczał cicho w usta Dacoty.
Offline
seme
Zsunął dłonie na jego pośladki, podnosząc go lekko do góry i opierając o regał z książkami. Zamruczał głośno czując lekkie podgryzienie na wargach, lubił takie gierki.Słysząc jęki chłopaka, odsunął usta na kilka milimetrów.
- Zabierz mnie ze sobą... - Szepnął, patrząc mu w oczy prowokacyjnie, powracając do żarliwego pocałunku.
Offline
seke
-Nie ma sprawy...-zajęczał głośniej. Objął go mocno nogami w biodrach , a ręce zarzucił mu na szyję. Mruczał jak kot w usta Dakoty. Wziął w pomiędzy wargi jego dolną. Zaczął ją ssać i drażnić językiem. To było silniejsze od niego.
Offline
Zgubiłem się...
Podobne myśli przemykały mu przez głowę odkąd zaskoczony stwierdził, że tak właściwie nie ma pojęcia, gdzie trafił. Chociaż mijał po drodze masę różnorakich sklepów, żaden z nich nic mu nie podpowiadał.
No i świetnie...
Tak, był pesymistą. To chyba idealne określenie. Ale właśnie tak kończą się jego wypady na miasto. Doskonała orientacja w terenie się odzywa. A chciał tylko znaleźć jakąś pobliską cukiernię...
Idąc przez tłumy, chociaż zestresowany dużą ilością ludzi, nawet nie próbował zakrywać rąk. Bo i po co? Ślady i tak już powoli znikają. Przypadkowi przechodnie tak naprawdę nie zwracają na to większej uwagi. Gorzej sprawa wygląda na nogach...
Błądząc między różnymi butikami jeszcze jakiś czas, w końcu udało mu się znaleźć miejsce, które bardzo dobrze kojarzył. Tylko jak to się stało, że nie zapamiętał okolicy? Nie zastanawiając się dłużej i nie wystawiając swoich nóg na większy wysiłek, przeszedł przez potężne drewniane drzwi biblioteki. Kluczył pomiędzy wysokimi półkami, aż znalazł przytulne miejsce tuż przy niemałym oknie. Po drodze wyłapał jeszcze jakiś skandynawski kryminał i, założywszy okulary na nos, pogrążył się w lekturze.
Offline
Kolejny dzień i kolejna robota, dorywcza ale zawsze coś. Nie za dużo płacą, ale ważne że w ogóle dają. Chociaż to właśnie dorywcza praca, to i tak na wczesny ranek musiał przyjść. Jednak przez to że był śpiochem zaspał co spowodowało reprymendę od szefa i obniżeniem kasy. Materialistą nie był ale odcinania kasy nie lubił, jak chyba każdy z resztą. Gdy szef skończył wreszcie robić mu to kazanie, zabrał się w końcu do roboty, czyt. układanie książek na półki, sprawdzenie czy nigdzie brudno nie ma kto zalega z oddaniem i takie inne podobne sprawy. Z tym sprawdzaniem zalegania i resztą szybko poszło, więc zabrał się za układanie książek. Te na dolnych półkach i tych do których jeszcze sięgał poszły równie sprawnie, więc ruszył po drabinę by skończyć tymczasowo robotę. Układał książki nucąc pod nosem jakąś skoczną melodyjką aż usłyszał jak jakieś dzieciaki latały po bibliotece i się śmiały
- Żadnego szacunku dla innych
Mruknął do siebie i wrócił do układania. Jak skończy to ich upomni. Tak sobie to zaplanował, ale przez to że dzieciaki wciąż hałasowały przerwał robotę
- Prosiłbym was o ciszę, to biblioteka a nie boisko
Rzucił do dzieciaków, które usłuchały i się uciszyły. Pracował sobie w ciszy gdy nagle drabina na której stał zaczęła się kołysać. Chwycił się półki by nie spać, ale niestety spadł robiąc przy tym niezły hałas, który umarlaka by obudził. Gdy podniósł się zobaczył uciekające dzieciaki. Mógł się tego spodziewać. Wstał rozmasowując bolący tyłek i widząc bałagan jaki narobił czyt. pełno porozwalanych książek załamał się. Z pewnością czekała do kolejna wielka reprymenda od szefa za to.
Ostatnio edytowany przez Yato (2014-06-01 21:13:23)
Offline
Kopnięcie prądu sparaliżowało mu rękę. Z zapachem palonego plastiku w nosie zaczął sunąć wzdłuż ściany. Nasłuchiwał, ale docierały do niego jedynie odgłosy ulicy i bicie własnego serca. Czuł, jak wali, miał wrażenie, że dosiada konia w pełnym galopie. Z przedpokoju usłyszał, że coś z-...
BOOM!
Jun aż podskoczył na krześle, słysząc huk i książka wypadła mu z rąk.
Co jest, do cholery?
Hałas dochodził z niedaleka, może jeden, dwa rzędy półek od niego. Przez chwilę się wahał, ale ostatecznie postanowił sprawdzić, co wywołało takie zamieszanie. No, skoro i tak już go oderwano od czytania, to nie zaszkodzi mu rozprostować kości i przejść się kawałek.
Podniósł książkę z podłogi, schował okulary i skierował swoje kroki do miejsca, gdzie - jak mu się wydawało - tkwiło źródło trzasku. Już po kilku sekundach znalazł się w odpowiednim przedziale, schował się jednak za jednym z regałów. Widocznie ktoś spadł z drabiny. Taki bałagan...
Pomóc? Nie pomóc? Kurna...
Wiedział, że nie mógł zastanawiać się długo, więc rozejrzał się wokół kilka razy i, nikogo nie widząc, podszedł ostrożnie do mężczyzny.
- E-erm... - zaciął się i wziął głęboki oddech. - Pomóc Panu?
Ostatnio edytowany przez Jun (2014-06-02 16:14:19)
Offline
Zaczął powoli już sprzątać ten bałagan. Może uda mu się to sprzątnąć przed powrotem szefa...oby tak. Choć pracował już w wielu miejscach, to aż dziw go bierze że w tak spokojnym miejscu jak biblioteka jest tak wybuchowy szef. Dziwy, normalnie.
- Huh?
Spojrzał lekko zdziwiony na chłopaka. Wydawało mu się że nie licząc tych dzieciaków to był sam. Słyszał że o tej godzinie to własnie nie ma za wiele ludzi, ale może on był wyjątkiem? Może. Schylałem się po następne książki
- Jeśli to nie będzie problem, byłbym wdzięczny
Posłałem mu lekki uśmiech odkładając książki na należytą półkę i stawiając drabinę. Kołysała się ona lekko, widać było że jedną nogę miała mniejszą. Mógł coś z tym zrobić, ale liczył na trochę premii z tego. Dzięki temu to co miałby mieć zabrane za spóźnienie zostałoby oddane za naprawę. Tak, był genialny. Aż uśmiechnął się na to zwycięsko.
Offline
W pewnej chwili nawet zaczął żałować, że w ogóle tu przyszedł. Dlaczego padło akurat na niego? A co ważniejsze, co go podkusiło, żeby się zainteresować?
Przytaknął krótko i kucnął, zbierając tyle książek, ile dał radę wziąć na raz. Szybko załapał zasadę układu poszczególnych pozycji i od razu zabrał się za wkładanie ich na odpowiednie miejsce. Podejście - pierwszy sukces. Wyduszenie z siebie choć jednego słowa - drugi. Psycholog byłby dumny.
- Nic się Panu nie stało...? - Zapytał po dłuższej chwili obustronnej ciszy, jednocześnie stając na palcach, by dosięgnąć odpowiedniej półki. Tak bardzo niezręczny towarzysko, pomyślał. Ale i tak powoli się przełamywał. Jak to mówił lekarz - "dwa kroki w przód, jeden w tył". A to podobno było zawsze lepsze niż nic.
W myślach już starał się ułożyć kolejne pytanie bądź ewentualną odpowiedź, żeby tylko się nie skompromitować.
"Żeby tylko się nie skompromitować".
Jak on już się tego nauczył.
Ostatnio edytowany przez Jun (2014-06-02 20:36:23)
Offline
Uśmiechał się pod nosem widząc jak robota idzie. W takim tempie z pewnością zdąża przed powrotem szefa.Gdy skończył układać książki spojrzał na wyższej półki
- Jeszcze ino te
Przebiegło mu przez myśl podstawiając już sobie drabinę. Może najpierw powinien ją naprawić? Nie, zrobi to później
- Nie licząc potłuczonego tyłka, to nic
Zaśmiał się na to masując po nim. Spaść w takiego wysoka i to jeszcze na twarde książki nie jest przyjemne. Nikomu tego nie poleca
- I nie mów do mnie pan, nie jestem aż tak stary. Mów mi Yato
Posłał mu uśmiech wkładając książki to pudełka na nie. Lepiej mieć je w pudełku niż ryzykować to że mu pospadają gdy będzie na górze
Offline
Znowu przytaknął.
- Dobrze... Yato - znowu zacinka. Kiedy zorientował się, że powinien coś jeszcze powiedzieć, szybko dodał: - Ja jestem Jun.
Od razu skarcił się w myślach i zacisnął usta w cienką linię, a dłonie zaczęły mu drżeć. Nie porycz się, nie porycz się... Zawsze w ten sposób reagował na takie sytuacje. Jakby w obawie, że zaraz zostanie wyśmiany, że ktoś mu coś wypomni, że zaraz palnie jakąś głupotę, że nie wytrzyma presji i w końcu jeszcze bardziej się ośmieszy. Zacisnął mocno palce na twardej okładce, ale zaraz się opamiętał.
Spojrzał na książki, które Yato właśnie wkładał do pudełek.
Odetchnął powoli. Czuł, że gdyby się teraz odezwał, z pewnością głos by mu się załamał, więc wziął jeszcze jeden głęboki wdech.
- A... co z tymi? - Wskazał na pudła. - Drabina jest zepsuta, więc może ja się jakoś przydam?
Ostatnio edytowany przez Jun (2014-06-03 12:57:49)
Offline